Zamyślenia #15/poniedziałek, w nocy/

Obudziłam się jak zawsze na nocną modlitwę. Nigdy nie nastawiam budzika, dziś było przed trzecią. Poszłam do Maryi i Jezusa, chciałam posiedzieć przy Nim w tym czasie, kiedy tak bardzo się bał i nikogo z ludzi obok nie było. Panie Jezu rozmawiaj ze mną, powiedz coś… wierzę, że mogę Cię usłyszeć… Ponad godzinne bycie razem minęło tak szybko. Czułam się bardzo utulona, ukojona i ukołysana. Jak małe dziecko – dosłownie.

– Przygarnąłeś mnie Boże i milczałeś. A Twoje milczenie mówiło głośniej niż grzmot huraganu i pochłaniało bardziej niż fale potopu. A Twoja miłość była delikatna jak mgła, której nic się nie oprze, która w ciszy otula i przenika wszystko…

+ Wielka miłość nie potrzebuje słów, dekoracji i ozdób. Sama jest wszystkim.

Ps 42, 2.8-9

Jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie Boże!…Głębia przyzywa głębię hukiem Twych potoków. Wszystkie Twe nurty i fale nade mną się przewalają. Za dnia udziela mi Pan swojej łaski, a w nocy Mu śpiewam, sławię Boga mego życia.

Świadectwo, 371