Gdy nie jeżdżę do pracy, dni zlewają mi się w jedną całość. Spędziłam dziś bardzo miły czas ze swoją chrzestną, w ciepły, słoneczny dzień mimo zapowiadanego deszczu. Z ciepłą tartą i kawą na tarasie, rozmawiając na długim spacerze w lesie i nad jeziorem, sadząc pierwsze kwiaty w ogrodzie. Gdy zostałam sama rozpaliłam w kominku – wieczory wciąż są bardzo chłodne. Ufam – z niczego się nie wycofuję. Kupiłam wczoraj bilety do Splitu, potwierdziłam rezerwację w Medjugorie. Maryjo zapraszasz, daj mi proszę wiarę abym nie zwątpiła. Tyle pytań próbuje się wkraść do mojej głowy, wszystko jest takie jakieś niepewne. Czuję, że ten trud może mnie bardzo zaskoczyć. Uklękłam przed tobą Panie Jezu pytając: co usłyszę na tej czwartkowej wizycie u nowego lekarza?
Im większy trud tym większe dobro z tego wyrośnie. Trwaj przy Mnie. Wielkie rzeczy rodzą się w wielkich bólach. Trzeba to znieść i wytrwać w wierze – zaufać temu, co czynię. Tu na ziemi miłość z cierpienia wyrasta. Jest z nim złączona i nim się karmi. Ofiaruj ten pokarm, aby wielka miłość wyszła stamtąd na świat. Nadejdzie ten czas. Nie żałuj ofiar. Trwaj.
Mk 14,57
A niektórzy wystąpili i zeznali fałszywie przeciw Niemu..
Świadectwo, 537