Z jednej strony tak wielkie przyciąganie do Ciebie, że aż boli. Zwariować można, czuję w środku takie szaleństwo jakbym nie mogła wysiedzieć, ustać w miejscu, roznosi mnie. Co to wszystko znaczy? Chcę tak bardzo być blisko Ciebie, że mnie rozrywa. A z drugiej strony nie mogę zrezygnować z najprostszych rzeczy dla Ciebie…Gdybyś zapragnął czegoś konkretnego – oo…to tak, oczywiście. Ale takie drobiazgi? Nie mogę tego przełamać, jakby mnie coś trzymało, jakby mnie ktoś całą zasznurował i jeszcze w dodatku te myśli, które nie pomagają. Rezygnacja z małych rzeczy – kto to wymyślił? Jaki to ma sens? A przecież już w tamtym roku, pamiętam to bardzo dobrze, na spacerze, to był chyba sierpień.. Nagle zaskoczyłeś Mnie tą myślą – czym więcej Mi będziesz oddawać, tym więcej Ja będę dawał tobie. Bardzo mocno zapadło mi to w serce, a dopiero później zwróciłam uwagę, że któryś z kapłanów mówił właśnie o czymś takim w swojej konferencji. Nie zwróciłabym na to uwagi, gdybyś Ty nie wrzucił mi tych słów w tamten ciepły dzień, nie na modlitwie, nie na adoracji, na mszy – tylko podczas spaceru, w lesie za moim domem.
– Czuję Twoje ogromne przyciąganie i moją bezsilność w podążaniu ku Tobie. Niesamowita jest ta dysproporcja pomiędzy Twym przyciąganiem i moją opornością. Dlaczego tak jest?
+ Nie możesz wyjść poza ciało, a ono ogranicza. Na tym także polega twój krzyż. Nieś go z optymizmem i ufnością w Moją miłość. Ja troszczę się o ciebie i pomagam cały czas. Jest ciężki ale nie przekracza twych możliwości. Mobilizuj swe siły maksymalnie. Cieszę się, gdy to robisz. Cieszę się, bo chcę cię obdarzać, a to zależy od twojego wysiłku. Proś o pomoc, trwaj we Mnie w miłości i w dziękczynieniu. Wykonuj, co jest ci dane, z radością i pokojem w sercu.
Świadectwo, 130