Wczoraj zadzwonił Sebastian, pytając czy jadę do pracy, bo nie ma jak się dostać na praktyki. Nie jadę, mam zdalną, ale wstanę i podrzucę cię do miasta. Dziś Wielki Piątek więc po drodze rozmawialiśmy o spowiedzi. Cały czas mam w sercu słowa, które usłyszałam dopiero niedawno, Czy naprawdę nikt mi tego wcześniej nie mówił, czy mówili, a do mnie to nie dolatywało?… Że wystarczy jeden niewyznany, świadomie niewyznany, grzech ciężki i człowiek wybiera drogę potępienia…
Dziś również myśli uciekły do moich marzeń i planów. Kupię działkę na skraju lasu, postawię nowy dom, a ten zostawię inwestycyjnie… I wtedy podeszłam do Jezusa – mam swój ukochany wizerunek Jego oblicza z Manopello. Panie Jezu co Ty o tym myślisz? Co Ty na to?
– Czy zechcesz mi coś powiedzieć? Czy chodziło o to marzenie, czy o te pieniądze?
+ O jedno i o drugie. Usuwam twoje przywiązania, zabezpieczenia, upodobania. Nie myśl o przyszłości. Moje dziecko, ona jest w Moich rękach. Cóż obchodzi cię dziś, co uczynię z tobą jutro. Kocham cię i cokolwiek uczynię, będzie lepsze niż to, co ty sama możesz sobie zapewnić czy zaplanować, czy nawet wymarzyć.
Świadectwo, 405