Alicja Lenczewska
Od tej chwili zmieniło się wszystko: hierarchia wartości, struktura potrzeb, cel życia. Jedyną wartością, pragnieniem i celem stał się On – Jezus Chrystus.Spis Treści
- Świadek Zmartwychwstałego
- Droga do nawrócenia
- Radość rozsadzająca serce
- Radykalna zmiana
- Modlitwa
- Eucharystia
- Grzech i Boże miłosierdzie
- Emerytura i ewangelizacja
- Drugi przełom życiowy i duchowy
- Zacięta walka o każde serce ludzkie
- Śladami Alicji w Rodzinie Serca Miłości Ukrzyżowanej
- Ja jestem najważniejszy
- Ostatni etap
Świadek Zmartwychwstałego – Alicja Lenczewska (1934–2012)
Emerytowana nauczycielka Alicja Lenczewska zmarła w Szczecinie 5 stycznia 2012 roku. Pozostawiła po sobie duchowe zapiski zebrane w dwóch tomach: w Świadectwie i w Słowie pouczenia. Okazuje się, że teksty te należą do pereł literatury religijnej.
Duchowe dzienniki Alicji dotarły do rąk księdza arcybiskupa Andrzeja Dzięgi, który powołał komisję teologiczną do oceny ich zawartości. Stwierdzono, że pisma Alicji Lenczewskiej mają niezwykłą teologiczną i duchową głębię i są w pełni zgodne z nauczaniem Kościoła katolickiego. Na tej podstawie biskup Henryk Wejman, wikariusz generalny, wyraził zgodę na ich druk.
Droga Nawrócenia
Alicja Maria Lenczewska urodziła się w Warszawie w 1934 roku. Jej ojciec zmarł w kwietniu 1939 roku. 6 września 1939 roku, dopiero w wieku pięciu lat, być może z powodu ciężkiej choroby ojca i trudnej sytuacji rodziny, Alicja zostaje ochrzczona w Parafii rzymskokatolickiej św. Franciszka z Asyżu w Warszawie-Okęcie. Latem 1940 roku matka wyjeżdża z dziećmi, Alicją i jej starszym bratem Sławomirem, ze stolicy do rodziny na wieś w pobliżu Rzeszowa. Matce udaje się znaleźć pracę w Dębie i tam się zatrzymują. Kilkuletnią wtedy Alicją, podczas nieobecności mamy, opiekował się starszy brat, sam gotował, uczył ją czytać i pisać, i dbał o nią. Po wojnie, w lipcu 1946 roku, rodzina ostatecznie osiedla się na Ziemiach Odzyskanych, w Szczecinie. To w tym mieście Alicja skończyła szkołę podstawową i średnią. Zdała maturę w 1952 roku i rozpoczęła pracę jako nauczycielka we wsi Banie, a później w pobliskim miasteczku Gryfinie. Po skończeniu studiów pedagogicznych w Gdańsku rozpoczęła pracę w I Liceum Ogólnokształcącym w Szczecinie jako nauczycielka prac ręcznych i mechaniki (1966-1975). W 1975 roku została nauczycielką pedagogiki i wicedyrektorką Szczecińskiego Liceum Pedagogicznego dla Wychowawczyń Przedszkoli. Była zawsze dobrze przygotowana do zajęć, sumienna i obowiązkowa w swojej pracy, ze świadomym dystansem wobec uczniów, elegancka, o dużej kulturze osobistej, spokojna, sprawiedliwa, dająca poczucie bezpieczeństwa, ale jednocześnie surowa i wymagająca. W młodości jako zapalona harcerka, pomimo mocnego zmodyfikowania tego związku przez ówczesne władze na radziecki pionierski wzór, angażowała się w różne społeczne działania zgodnie z prawdziwymi harcerskimi zasadami i ideałami i bardzo ważny był dla niej rozwój osobowości oparty na tych wzorcach.
Wychowała się w tradycyjnej rodzinie katolickiej, mama była osobą wierzącą, ale nienarzucającą wiary zwłaszcza później dorosłym już dzieciom.
Pasją Alicji już od młodości były podróże. Początkowo razem z bratem, a potem sama, jeździła nie tylko po Polsce, ale po świecie. Brat Sławomir, poliglota, znający dwanaście języków, tłumacz przysięgły pięciu języków, zwiedził około czterdziestu krajów. Podróże organizowali zawsze sami.
Do momentu nawrócenia Alicji w 1985 roku jej katolicyzm był bardzo powierzchowny. Jak sama napisała: „Były okresy kilkuletnie, kiedy to żyłam poza Kościołem, prawie zupełnie będąc w wyraźnej sprzeczności z przykazaniami Bożymi”. Szukała sensu życia, dobra i piękna. „Tęsknota za nimi – wspomina – goniła mnie po wielu krajach przez wiele lat. Ale nadszedł wreszcie okres, kiedy coraz wyraźniej odczuwałam pustkę takiego życia”.
Radość rozsadzająca serce
W 1984 roku, po śmierci mamy, Alicja wraz ze swoim bratem Sławomirem (również nauczycielem, a później tłumaczem) zaczęli uczęszczać na spotkania modlitewne Odnowy w Duchu Świętym. To w tej wspólnocie Alicja odnalazła sens swojego życia. „W tym czasie – pisała Alicja – zaczęły trafiać do moich rąk książki religijne. Wśród nich Krzyż i sztylet, Trzecia godzina dnia, Najszczęśliwsi na świecie oraz inne mówiące o Odnowie Charyzmatycznej w Duchu Świętym”. Lektura tych książek wzbudziła w niej pragnienie głębszej wiary.
8 marca 1985 roku Alicja uczestniczyła w rekolekcjach dla animatorów w Gostyniu prowadzonych przez ks. Mariana Piątkowskiego z Poznania. „I tam stało się coś – jak sama napisała – co zmieniło zupełnie moje życie. Tam stanął przede mną Jezus. Bardziej realny, prawdziwszy niż wszystko, co było w kaplicy: niż ludzie, którzy stali obok. Stało się to po przyjęciu Komunii św. (podczas Eucharystii), kiedy ze skruchą myślałam, jak bardzo jestem spóźniona w drodze do Niego. Wszystko przestało istnieć, był tylko On. Jego potęga, moc, ogrom coraz większy i ja coraz mniejsza przy Nim. Ogrom miłości tak wielkiej, niespotykanej, przed którą można tylko płakać nad swoją niewdzięcznością. A potem radość, że On mnie kocha. Radość rozsadzająca serce.
Od tej chwili zmieniło się wszystko: hierarchia wartości, struktura potrzeb, cel życia. Jedyną wartością, pragnieniem i celem stał się On – Jezus Chrystus. A najpiękniejszymi chwilami stały się spotkania z Nim: w modlitwie codziennej, w codziennej Eucharystii, w Komunii św., a także w powszedniości życia i pomagania innym. Wszystko, za czym tęskniłam i goniłam po świecie przez tyle lat, dał mi On. I dał wiele więcej, niż mogłam sobie wyobrazić i pragnąć”.
Na rekolekcjach w Gostyniu Alicja otrzymała nadzwyczajną łaskę regularnych mistycznych rozmów z Jezusem, który osobiście udzielał jej wskazówek i pouczeń, prowadził ją trudną drogą dojrzewania w wierze i miłości. Alicja skrupulatnie zapisywała wszystko, co usłyszała od Jezusa, i tak powstały dwa dzienniki jej duszy: Świadectwo oraz Słowa pouczenia.
„To, co zapisujesz – mówił jej Pan Jezus – jest po to, aby ludzie zrozumieli, że Ja chcę mówić do każdego, by pokierować nim, ustrzec od zła i wprowadzić na drogę zbawienia. Że jestem przy każdym człowieku, w każdej chwili jego życia. Że trzeba pragnąć Mnie usłyszeć, słuchać i wykonywać to, co wskazuję – pragnąć żyć według pouczeń Moich”.
Odtąd wszystko stało się dla Alicji „jedną wielką i ciągłą lekcją wychowawczą zbliżającą” ją do Jezusa: „Robiłam, Panie, przed Tobą rachunek sumienia z całego życia. Starałam się zrozumieć te wydarzenia: najważniejsze tragedie i drobne potknięcia, wielkie Twoje łaski i pomoc w drobiazgach. Starałam się zrozumieć Twoje kierowanie moim życiem, bo przecież nic w nim nie było przypadkowe, a wszystko jest jedną wielką i ciągłą lekcją wychowawczą zbliżającą mnie do Ciebie. Przygotowującą do ostatecznego spotkania. Zadziwiającą wymowę mają wszystkie fakty. Te, które są słupami milowymi, i te, które stanowią drobne kamyczki układające się na moją drogę. Wszystko tworzy jeden zwarty obraz. I wszędzie widać Twoją rękę Panie, Twoje światło, Twoją Miłość”.
Radykalna zmiana
Odnajdując Jezusa, największą miłość i największy skarb, Alicja radykalnie zmieniła swoje życie. Tak pisze: „Najpierw pozbyłam się kolorowego telewizora, a pieniądze otrzymane ze sprzedaży przekazałam na cele charytatywne. Potem przyszła kolej na inne przedmioty, które niepotrzebnie zajmowały przestrzeń w moim domu. Czas, swoje siły oraz to, co mam, przeznaczyłam na służbę Bogu i bliźnim. A moje dolegliwości i trudy, jakich nie szczędzi życie codzienne, na ofiarę wynagrodzenia za grzechy własne i innych ludzi”.
Alicja zaczęła codziennie uczestniczyć w Eucharystii, trwać na adoracji Najświętszego Sakramentu, czytać Pismo św., odmawiać brewiarz, różaniec, pościć w środy i piątki o chlebie i wodzie. Pan Jezus wezwał ją także do całkowitej abstynencji. Później jej ryt pobożności wzbogaci się jeszcze o Koronkę do Miłosierdzia Bożego i do Ran Pana Jezusa oraz pogłębi o Świętych Obcowanie. Ulubionymi Świętymi staną się dla niej: św. Faustyna, bł. Karolina Kózkówna, św. Maksymilian Kolbe, św. Tereska od Dzieciątka Jezus, św. Jan Bosko, św. Franciszek, św. Jan od Krzyża, św. Ojciec Pio. Podziwem i miłością darzyła też, już dzisiaj Świętego, naszego rodaka i Papieża Jana Pawła II.
Pan Jezus zapraszał Alicję do rozmowy, do dialogu, do zadawania pytań. Nie chciał ją tylko pouczać, pragnął z nią rozmawiać. Pytania Alicji w swej odkrywczości, błyskotliwości, zadziwieniu i śmiałości dziecka Bożego są pełne Ducha Świętego, są przykładem i wzorem bliskiej i przyjacielskiej więzi Boga z człowiekiem. Są też nauką Krzyża. Na pytanie Alicji: „Cóż ja mogę zrobić dla Ciebie?”, Pan Jezus odpowiedział: „Opatrywać Moje rany, które ciągle Mi zadają. I krwawią. Jestem Cierpiącą Miłością. Bitą i poniewieraną przez własne dzieci. Możesz swoją czułością złagodzić Mój ból. I schronić Mnie w swoim sercu, bo wielu Mnie wygnało. Miłość musi być ofiarująca się, a nie pożądająca. Wtedy jest czysta i piękna – taka, jaką Ja was obdarzam”.
To sam Jezus wprowadzał Alicję w tajemnice życia wewnętrznego: „Chcę cię zabrać daleko w głąb. Tam, gdzie jest święte miejsce w twojej duszy. Gdzie nikt nie ma dostępu, bo tylko Ja tam przebywam – zbyt często samotny. Przemieniaj się i dojrzewaj w tym osamotnieniu, jakie ci daję – abyś mogła być tam ze Mną. Żyj w duchu ofiary i miłości za ludzi, którym potrzebna jest pomoc”.
Po nawróceniu całe jej życie to nieustające rekolekcje w sposób dosłowny, ponieważ uczestniczy w bardzo wielu organizowanych w różnych miejscach rekolekcjach, ma także kontakt duchowy, osobisty tylko z Panem Bogiem. W Świadectwie Alicja mówi: „Rekolekcje mam z Tobą, Ojcze…”, a Pan Jezus jej odpowiada: „Tak, nieustannie. To jest Mój dar dla Ciebie”.
Modlitwa
Modlitwa stała się dla Alicji najpiękniejszymi chwilami spotkań z Jezusem. „Wszystko jest owocem modlitwy – mówił jej Pan Jezus – jaka modlitwa, takie życie: stan twojej duszy i ciała oraz twoje czyny – ich przydatność dla budowania królestwa Bożego w duszach ludzkich, dla ratowania tych, co giną w grzechach swoich. Wszystko, cokolwiek czynisz swoim sercem, umysłem lub dłońmi – aby miało sens i wartość – musi zaczynać się od modlitwy i kończyć się modlitwą, i trwać w niej.
Modlitwa to jedność ze Mną. A przecież Ja jestem początkiem i końcem wszystkiego, co istnieje: Alfą i Omegą. Beze Mnie nic uczynić nie możesz – nic, co zawiera wartość pozytywną. Wielu ginie, świat pogrążony jest w ciemnościach, bo brak modlitwy, brak jedności ze Mną. Wysiłki, praca, energia tak bardzo wielu ludzi obdarzonych obficie Moimi darami – tworzy złe owoce, zatrute jadem piekła, które zawsze jest tam, gdzie brak zwrócenia się do Mnie w ufnej i szczerej modlitwie. Gdzie brak oparcia się na Mojej mądrości i woli. Ile modlitwy, tyle miłości, mądrości i pokoju w twoim sercu. Ile przyjęłaś ode Mnie podczas modlitwy, tyle możesz dać – tego, co warto dawać – drugiemu człowiekowi. Od siebie nie masz nic do dania. Możesz przekazywać braciom swoim jedynie: Moje dobro, swoją pustkę lub zło piekła. I tak się dzieje, zależnie od tego, jakie jest twoje życie modlitwy: jej ciągłość, głębia i żarliwość. I nie sądź, że możesz coś zgromadzić w swoim sercu i potem samodzielnie się tym posługiwać. Dobro, miłość, mądrość są energią, która płynie z Boskiego źródła, o ile jesteś z nim połączona w modlitwie”.
Kiedy człowiek się nie modli, to wtedy „odrywa się od źródła swego istnienia – jest miotany i poniewierany przez siebie samego, innych ludzi, ale przede wszystkim przez duchowe moce zła, czyny jego, także te tak zwane dobre, nie mają wartości, gdy są bez fundamentu, którym jest Bóg – jedyny Dawca dobra. I lepiej jest – jak powiedziała św. Tereska – w Miłości Bożej podnieść nitkę, niż bez łączności z Bogiem zbudować katedrę. Czyn zrodzony z Boga jest dobrem wiecznym. Czyn tylko z ludzkiej inspiracji czy ambicji – bez wiary i Miłości – zabiera czas i siły, które powinny być przeznaczone na życie w Bogu, ponieważ nie rozwija tego życia, a zasłaniając Boga ludzką pychą, może być jak wieża Babel, która się rozpadnie”.
Alicja prosiła Pana Jezusa, aby On nauczył ją się modlić. Usłyszała słowa: „Przylgnij sercem do Mnie. Jeśli ci trudno, myśl o tym, co dobrego uczyniłem w ogóle i w twoim życiu. W momentach najtrudniejszych módl się słowami – głośno. W twojej świadomości powinno być ciągle odczucie Mojej obecności z tobą i w tobie. Rozmawiaj ze Mną i wpatruj się we Mnie w każdej chwili życia, cokolwiek robisz i gdziekolwiek jesteś. Wszystko Mi oddawaj, wszystko rób dla Mnie. Uczyń wszystko, aby twoje życie codzienne było na Moją chwałę. Nie myśl o sobie, tylko o Mnie. Wtedy Ja będę myślał o tobie i o wszystko zadbam”; „Potrzeba ci modlitwy, która jest oddechem duszy: nieustannym napełnianiem duszy Mną, tak, jak oddychając, napełniasz płuca powietrzem, by żyć”. Innym razem Alicja usłyszała: „Trzeba nie wypuszczać z rąk różańca i adorować Mnie w Najświętszym Sakramencie. Jeśli czujesz, że nadchodzą ataki szatana, gdy ogarnia cię ciemność i ucisk w duszy, odmawiaj natychmiast Pod Twoją obronę, bo to jest egzorcyzm”. Świadectwo i Słowo pouczenia są szkołą modlitwy osobistej i wstawienniczej, są akademią kontemplacji. Nie sposób przytoczyć tu fragmenty, które to potwierdzają.
Eucharystia
W swoich dziennikach duchowych Alicja zapisała wypowiedzi Jezusa o Jego rzeczywistej obecności w Eucharystii. Eucharystia to sam Chrystus w tajemnicy swojej męki, śmierci i zmartwychwstania. W każdej Eucharystii uobecnia się tajemnica naszego zbawienia: „Ja ratuję cię ciągle. To, co dokonane zostało na Golgocie dwa tysiące lat temu, było i jest znakiem tego, co trwa nieustannie, bo istnieje poza czasem, jakiemu ty podlegasz, jako człowiek żyjący na ziemi. Ja jestem nieustającym i wiecznym Odkupieniem waszym. Ciągle wyrywam was szatanowi i oddaję Ojcu, o ile pozwala Mi na to wasza wolna wola. […]
Ja z siebie złożyłem Bogu Ofiarę, aby was ocalić. Każdy człowiek jest ocalony i może powrócić do Boga – do pełni, z której został stworzony. Może, o ile nie odrzuci tego daru i nie wzgardzi nim i Bogiem – dawcą daru. […] To, co stało się dwa tysiące lat temu na Golgocie, trwa w rzeczywistości pozaczasowej. Golgota jerozolimska – całe Moje istnienie w Jezusie z Nazaretu – trud i Ofiara życia na ziemi były urzeczywistnieniem tego, co trwa. Znakiem najbardziej wymownym jest Moja obecność w Eucharystii. Jestem ukryty w Hostii i przez Jej spożycie następuje spotkanie duszy ze Mną żywym i prawdziwym, choć ukrytym dla umysłu i zmysłów ciała”.
Pan Jezus ostrzega, abyśmy nie przyjmowali Go w Komunii św. w stanie grzechu śmiertelnego oraz w sposób bezmyślny i obojętny: „jest to wielki grzech i profanacja Mojej Miłości i Mojego Daru zrodzonego we Krwi Golgoty”.
Najbardziej owocną modlitwą jest w pełni świadomy współudział w Ofierze Eucharystycznej – tak później Pan Jezus powie do Alicji w Słowie pouczenia.
Grzech i Boże miłosierdzie
W Słowach i w Pouczeniach skierowanych do Alicji Pan Jezus mówi, że największym nieszczęściem w życiu człowieka jest grzech, czyli odejście od Niego. Odrzucając Boga, człowiek oddaje się pod panowanie szatana, „który coraz bardziej przyciąga go do siebie i uzależnia. Najczęściej niezauważalnie, aby nie płoszyć. […] Grzech śmiertelny – mówił Jezus – zabija Mnie w sanktuarium duszy człowieka, który zgrzeszył. Jeśli trwa w grzechu, jestem w jego duszy martwy i jego dusza jest martwa. Jest to taki stan, jaki był po Mojej śmierci na krzyżu, bo istotnie krzyżując Mnie w sobie, krzyżuje swoją duszę. Ale dokąd jest na świecie, ma możliwość zmartwychwstania duszy przez pojednanie ze Mną. Gdy Mnie zapragnie, wówczas zmartwychwstanę w jego duszy i ocalę go dla życia wiecznego”.
Nie ma więc sytuacji beznadziejnych w życiu człowieka. Jezus jest zawsze z nami, aby nas uwalniać ze strasznej niewoli grzechów i szatana. Nieustannie czeka, aby w sakramencie pokuty przebaczyć nam wszystkie grzechy. Spowiedź jest powrotem syna marnotrawnego przy pomocy Jezusa. Najważniejsze jest wtedy – jak mówi Pan Jezus – „Pragnienie powrotu, wola powrotu i wołanie o pomoc do Mnie”. A spowiednik „jest rzeczywiście narzędziem. I nie ma znaczenia, jakie jest to narzędzie”. Pan Jezus ostrzega, że brak nawrócenia, definitywne odrzucenie Jego miłosierdzia prowadzi do wiecznego potępienia: „Odwrócenie się od Boga, zwłaszcza to definitywne zerwanie i bunt, są samobójstwem i bogobójstwem. Jest to zabicie w sobie tego, co Boskie, i przez to skazanie siebie na wieczne straszne cierpienie, tak jak wyrwanie własnego serca”.rpienie, tak jak wyrwanie własnego serca”.
Alicja pyta: „Jak przygotować się do spowiedzi?”, i otrzymuje odpowiedź Pana Jezusa: „Płakać nad każdym poruszeniem serca, które nie było miłością”.
Emerytura i ewangelizacja
Alicja odeszła na emeryturę w 1987 roku. Od tego czasu przez siedemnaście lat dwa razy w tygodniu pracowała jako wolontariuszka w biurze swojej Parafii Bożego Ciała. Żyła w Sercu Kościoła. Żywo przeżywała problemy Kościoła, naszej diecezji, naszej ojczyzny, później wielokrotne pielgrzymki do Polski Papieża Jana Pawła II. Nie tylko znała, ale też żyła naukami naszego Świętego Papieża. Czytała systematycznie prasę religijną i książki religijne, pogłębiała nieustannie życie duchowe poprzez wgłębianie się w dzieła mistyków i teologów.
Alicja była czytelniczką czasopisma „Miłujcie się!”, wspierała swoimi ofiarami Radio Maryja oraz Telewizję Trwam, została wpisana do Wieczystej księgi fundatorów Towarzystwa Chrystusowego. Bardzo lubiła przychodzić na Mszę św. i adorację Najświętszego Sakramentu do Sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa w Szczecinie. Pan Jezus mówił jej, że jest to sanktuarium Jego Serca.
Alicja całym sercem poświęciła się dziełu ewangelizacji. Razem z zespołem animatorów angażowała się w prowadzenie seminariów Odnowy w Duchu Świętym w Parafii św. Jana Chrzciciela, przez wiele lat animowała grupę modlitewną we własnym mieszkaniu.
W pierwszych latach swego nawrócenia jest bardzo aktywna. Jest to czas, jak to później określi, jej wielkiego Alleluja! Pan Jezus szczególnie dotyka ją Swoją miłością. Prowadzi jako Swoją małą córeczkę na drodze dziecięctwa Bożego, nie tylko prowadzi, ale też jak małą zagubioną owcę wciąż naprowadza na tę właśnie drogę. Paradoksalnie droga dziecięctwa Bożego związana jest z wizjami przyszłej Apokalipsy. I w tym sensie jest jedyną na te czasy drogą dla ludzkości, gdyż Apokalipsę można przetrwać jedynie pod bezpieczną ochroną Ojca i Matki jako dziecko, jako niemowlę, i jako wręcz embrion. Droga dziecięctwa Bożego jest też na razie embrionem, który rośnie w Łonie Boga, aby już wkrótce ujrzeć świat. Pan Jezus wychowuje Alicję jako Swoją małą uczennicę do miłości. Uczy ją całkowitego zawierzenia, oddania się, poddania się Jego prowadzeniu, przylgnięcia do Niego i zrezygnowania z własnej „dorosłej” samodzielności. Alicja jako uczennica jest szczera i pokorna. Z ufnością dziecka oddaje Mu swoje błędy, słabości, potknięcia i grzechy. Ze skruchą i z wdzięcznością przyjmuje Jego pełne miłości pouczenia. Uczennica stawia, jak uczące się chodzić niemowlę, drobne kroczki w miłości: „Broń mnie, Chryste, przed oziębłością, przed formalizmem, przed niewiernością. Jestem niemowlęciem, które się ciągle przewraca i chwieje, i którego uwagę byle co rozprasza”. Pan Jezus bezustannie jej uświadamia, że „dziecięctwo Boże polega na całkowitym uzależnieniu się od Boga”. Pan Jezus pragnie, aby stała się uległa, prosta i zależna od Niego: „Jak embrion w łonie matki – tak ty masz być we Mnie. Wtedy będę cię niósł i wszystko Ja będę czynił”. Jest małą mrówką wobec wielkiego Giewontu. Jest kamykiem mozaiki. Pan Jezus przygarnia swoje dziecko i pilną uczennicę do Swego Serca. Uczy intymności i bliskości. Niestrudzenie godzina po godzinie, dzień po dniu, co dziennik duchowy rejestruje, wychowuje do miłości. Alicja staje się czystą małą duszą. Staje się płomieniem w Jego spojrzeniu. Staje się powoli oblubienicą i żertwą miłości. Świadectwo jest zapisem eksplozji miłości, odbiciem jej nuklearnego wybuchu, jaki zobaczymy w niebie, i jej dynamicznym przeobrażeniem w bardzo aktywnym życiu Alicji zarówno codziennym, jak i duchowym.
Pan Jezus pragnie ją mieć jako karmelitankę ukrytą w świecie i ukrytą wśród ludzi, zarówno tych znajomych, jak i obcych, mieszkającą w typowym, niczym się niewyróżniającym wieżowcu na dziesiątym piętrze. Kiedy chodzi ulicami w zgiełku miejskiej pustyni ma być ratownikiem dusz ludzkich, ma nawet zbierać po ludziach ich porzucone jak odpadki nieofiarowane Panu krzyże. Pan Jezus powiedział do niej: „Jesteś ratownikiem i nie wolno ci opuścić nikogo z ludzi ukazanych twym oczom i twojemu sercu”. W innym miejscu nazywa ją też ukrytą misjonarką miłości: „Trwaj w nieustannej kontemplacji Ojca, jak karmelitanka, i bądź w nędzy świata, jak Misjonarka Miłości. Taka była droga Mojej Matki i takie jest twoje powołanie codziennej ofiary z siebie”.
Alicja wiele pomaga ludziom, wiele się z nimi i za nich modli. Zresztą modlitwa wstawiennicza była dla niej bardzo ważna, tak właśnie służyła Bogu i pomagała wielu osobom. Miała wielu przyjaciół, lecz nigdy te osoby nie zastępowały i nie były wstanie wypełnić jej jej Boga. Pielęgnowała przyjaźnie zarówno te zwyczajne, jak i bardziej duchowe, poprzez wspólne spotkania, wyjazdy, modlitwę, konkretną pomoc, rozmowę, a nawet wspólne gotowanie i przyjacielskie biesiadowanie.We wszystkich swoich przyjaźniach, koleżeństwie i znajomościach dbała o pierwszeństwo Boga. Najbardziej zależało jej na tym, aby Bóg uobecniał się zarówno w relacjach ludzkich, jak i w życiu osób, które Pan stawiał na jej drodze. Pan Jezus poucza Alicję, że współczesny świat poszukujący przyjemności zarówno cielesnych, jak i duchowych, gubi dobro zarówno odnoszące się do ducha, jak i do materii – zdąża do duchowej śmierci i zniszczenia tego, co z materii. Pomiędzy czynieniem komuś dobra a sprawianiem przyjemności jest zasadnicza różnica. Często są sobie bowiem przeciwstawne. Prawdziwym dobrem jest tylko dobro duchowe, a to wyrasta głównie z trudu i cierpienia w imię Miłosierdzia.
Alicja przyjaźniła się z wieloma osobami, ale z nikim w swoim subiektywnym odczuciu nie była w stanie być bliżej. Trawiła ją tęsknota za Bogiem jako nieprzemijający i nieusuwalny oścień w jej duszy. Potrafiła być blisko tylko z pokrewnymi sobie duszami. Taką duszą jest franciszkanka s. Teresa Łozowska. Alicja pisała do niej listy przez ponad dwadzieścia lat. Są to małe wykłady na tematy duchowe i codzienne. Są też te listy wizerunkiem czystej duchowej przyjaźni, w której centrum jest tylko Pan Jezus.
Drugi przełom życiowy i duchowy
Alicja doświadcza przełomu duchowego w 1989 i 90 roku. Jest to zupełny zwrot w jej życiu codziennym i duchowym. Pan Jezus z ogromnej zewnętrznej aktywności powołuje ją do wyciszonego życia pustelniczego. Marta powoli staje się coraz bardziej Marią. Dokonuje się to poprzez mistyczny wysiłek ascezy serca. Wolą Boga jest to, aby Alicja była ukrytą małą duszą. Iskra Czystej Miłości wpada w glebę jej duszy i rośnie tam w ukryciu. Następują też kolejne zmiany w jej życiu codziennym i rodzinnym.
W tym czasie (początek lat 90.) odchodzi z Odnowy w Duchu Świętym i na siedem lat z Rodziny Serca Miłości Ukrzyżowanej. Traci kontakt ze swoim spowiednikiem ks. Walterem, a potem długo nie może spotkać takiego księdza, przed którym mogłaby otworzyć swoją duszę. Dopiero w ostatnich latach życia staje się nim ks. Piotr Filipowski. Ma coraz więcej czasu na modlitwę. Jej dusza staje się nową, odbudowywaną przez Pana Jerozolimą. Odwiedza zresztą po raz pierwszy, a potem i drugi Ziemię Świętą. W tym czasie jest też organizatorką, przewodniczką i pilotką pielgrzymek do Włoch (zna język włoski), raz wybiera się też do Meksyku, do Matki Bożej z Guadelupe, ale najczęściej podróżuje do Medjugorje.
To ostatnie miejsce było szczególnie bliskie jej sercu. Przez całe lata organizuje tam pielgrzymki, czasami nawet trzy razy w ciągu roku.
Alicja żyła orędziami Matki Bożej z Medjugorje. Pragnąc, aby Orędzia Matki Bożej, jak najdłużej były żywe w sercach pielgrzymów, utworzyła grupę modlitewną Dzieci Medjugorje i raz w miesiącu od roku 1997 do około 2005 inicjowała spotkania modlitewne w Schronisku św. Brata Alberta Oaza franciszkańska w Policach koło Szczecina (prowadzonym przez małżeństwo z III zakonu franciszkańskiego Zofię i Lechosława Bagdzińskich). Na spotkania, zaakceptowane przez księdza biskupa Błażeja Kruszyłowicza, byli zapraszani uczestnicy organizowanych przez nią pielgrzymek do Medjugorje, a także mieszkający w schronisku bezdomni. Alicja wzorowała się na spotkaniach z o. Slavko Barbarić. W Kaplicy z Najświętszym Sakramentem przed Mszą św. odmawiano Różaniec św. i Koronkę Pokoju. Eucharystia była odprawiana najczęściej przez ks. Piotra Filipowskiego, a czasami – kiedy przyjeżdżał do rodziców – przez o. Jana Pawła (Macieja Bagdzińskiego). Po Mszy św. była adoracja z krótkimi rozważaniami, którym towarzyszyły pieśni z Medjugorje z kaset odtwarzanych na magnetofonie i modlitwa uwielbienia. Adorację prowadziła Alicja. Miała dar pięknego animowania modlitwy. Każde spotkanie kończyło się agapą z możliwością porozmawiania i powspominania pięknych przeżyć w Medjugorje. O wszystko zresztą dbała Alicja, włącznie z wożeniem ciężkiego dosyć sprzętu. Jakże pasują do jej postawy Słowa Pana Jezusa ze Świadectwa: „Miłość musi być w ruchu jak rzeka. Gdy ją zatrzymasz – umiera. Gdy przekazujesz mnoży się i rozrasta”.
Nawiązując do objawień Matki Bożej w Fatimie i Medjugorje, Pan Jezus tak mówił do Alicji: „Ja, tak jak Moja Matka objawiająca się w Fatimie i Medjugorje, wzywam wszystkich do nawrócenia, modlitwy i pokuty, aby ocalić jak najwięcej istnień ludzkich i jak najwięcej połaci ziemi od totalnego zniszczenia przez szatana, który sieje w sercach ludzi niezgodę, nienawiść i agresję. Czyńcie pokutę i módlcie się za tych, którzy ulegli nienawiści, i za ich ofiary. I ufajcie Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu, aby w sercach waszych, w słowach, które mówicie, i w waszych czynach był pokój i była miłość. Tylko w ten sposób przeciwstawicie się tej niszczącej fali wzajemnej nienawiści i niezgody, jaka przelewa się przez świat, ogarniając go coraz bardziej. To nowe dzieło szatana po fali totalitaryzmu faszystowskiego i komunistycznego. Teraz chodzi o to, aby walczyli wszyscy ze wszystkimi, wykorzystując różnice etniczne, narodowościowe, wyznaniowe czy jakiekolwiek inne.
Strzeżcie się wypowiadania słów, które sieją niepokój i przeciwstawiają ludzi między sobą. Jest czas zamętu w świecie i w sercach ludzkich, bo orędzia, jakie zostały światu dane, by powrócić na drogi Boże, by modlić się wspólnie i by czynić pokutę, pozostały zlekceważone przez świat i tych, którzy kierują państwami i głoszą różne ideologie, wywierając wpływ na całe społeczności ludzkie. Orędzia wzywające do nawrócenia przyjęły jednostki – pojedynczy ludzie – i ci są krzewicielami pokoju. Ci są nadzieją ocalenia dla wielu z tego zamętu, jaki się zaczął i jaki narasta wbrew pozornym hasłom czy usiłowaniom do scalania i pokoju. Nic nie zostanie scalone i nie będzie pokoju bez nawrócenia – bez Boga. Przeciwnie: niepokój i rozbicie będą narastać i rozprzestrzeniać będzie się to, co dzieje się w Jugosławii, która zlekceważyła wezwania Mojej Matki objawiającej się tam. Niech to, co tam się dzieje, będzie przestrogą dla świata, któremu grozi to samo i jeszcze więcej, jeśli wezwania do nawrócenia pozostaną bez echa. Niech to będzie przestrogą i upomnieniem dla każdego, kto pragnie budować swój dom i swoje życie bez zawierzenia Bogu, bez modlitwy i życzliwości dla innych ludzi. Niech będzie także wezwaniem do pokuty, modlitwy i czynów miłosierdzia dla tych, którzy trwają przy Mnie i pragną nieść orędzie Miłości i Pokoju. Amen!“ (25.01.1999 r.).
Alicja brała udział nie tylko w pielgrzymkach międzynarodowych. Jedną z ulubionych były dla niej krótkie trzydniowe piesze pielgrzymki do Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Myśliborzu.
Zacięta walka o każde serce ludzkie
21 czerwca 1989 roku Alicja skończyła pisanie pierwszego swojego duchowego dziennika, który nazwała Świadectwo, a dwa dni później, na wyraźne polecenie Pana Jezusa, rozpoczęła pisanie swego drugiego dziennika duszy, zatytułowanego Słowo pouczenia. Pan Jezus powierzył Alicji bardzo ważne zadanie: aby przekazała całemu światu to wszystko, co kazał jej zapisać, oraz by uczestniczyła w Jego cierpieniu za zbawienie grzeszników.
Pan Jezus wprowadza Alicję na drogę męczeństwa i ekspiacji. Mówi, że męczeństwo, aby miało wartość ekspiacji musi być czystą miłością. Męczeństwo jest szczytem miłości. Bo to ma być śmierć egoizmu i zwycięstwo czystej miłości. Aby iść do ludzi z darem serca, trzeba mieć serce wolne: uwolnione od wszelkich pożądań. Trzeba zburzyć tą „Jerozolimę”, jaką wybudowało się w swoim sercu, sądząc, że to jest „miasto święte”. Wolność w Bogu i ofiarowywanie tej wolności innym przynosi radość i szczęście w Panu. Droga do ekspiacji to droga ogołocenia wewnętrznego. Świadomość, że nic mi się nie należy ani od ludzi, ani od Boga. Każdy dzień jest stopniem, po którym wstępujemy do Boga. Każdy dzień jest talentem miłości otrzymanym od Boga i pragnieniem Pana Jezusa jest, by był pomnożony w sercach wielu i w sercu Alicji. Konieczne przy tym jest ćwiczenie w oddawaniu wszystkiego Panu Jezusowi, co pojawia się w jej umyśle i w sercu – natychmiast! Aby wykształcił się odruch, który nie dopuści zła do wnętrza, jakkolwiek silny będzie jego napór i natarczywość. A także konieczne jest wykształcenie odruchu reagowania miłością na wszystko, co spotyka Alicję tak w jej życiu wewnętrznym, jak i wśród ludzi. Wtedy dopiero stanie się autentyczną Apostołką Czystej Miłości, i wtedy służba, i ofiara osiągną pełną wartość. Pan Jezus mówi: „Jesteś sumieniem tych, do których Słowa Moje trafią. Człowiek żyjący pustelniczo – we Mnie – staje się sumieniem świata. W jego duszy szatan toczy walkę o zbawienie ludu Mojego. W duszy ofiarującej się trwa walka o dusze tych, za których się ofiarowała”.
Śladami Alicji w Rodzinie Serca Miłości Ukrzyżowanej
W 1997 r. Alicja powraca do Rodziny Serca Miłości Ukrzyżowanej. Powraca jak do bezpiecznego portu, jak do domu.
25 grudnia 2005 r. składa w Macierzystym Domu Rodziny Serca Miłości Ukrzyżowanej w Bąblińcu śluby wieczyste: ślub miłości, wierności i posłuszeństwa, zobowiązała się także do codziennego uczestnictwa we Mszy św., odmawiania brewiarza, Różańca św. i trwania w ciszy przed Bogiem, niekoniecznie w kościele. Celem Rodziny Serca Miłości Ukrzyżowanej jest ofiara, zadośćuczynienie Bogu za grzechy swoje i świata.
Alicja starała się żyć zgodnie z charyzmatem i powołaniem Rodziny Serca Miłości Ukrzyżowanej. Tak pisze w liście z 5.01.2005 r.: „Jak zapisała Założycielka [Ludmiła Krakowiecka] ‘mojej’ wspólnoty w 1936 r. jest to powołanie do całkowitego oddania się z miłości Bogu na ofiarę zadośćuczynienia za świat i na uległe narzędzie Jego zbawczego działania wszędzie tam, gdzie wola Boża zechce – ze świadomością, że miłość ta będzie ukrzyżowana. I dlatego nie można spodziewać się żadnej wdzięczności czy satysfakcji, lecz tak jak Pan Jezus raczej krytyki, lekceważenia, niechęci i braku zrozumienia. A może nawet umęczenia fizycznego i psychicznego. To jest prawdziwa rola oblubienicy i to jest potwierdzenie jedności z Oblubieńcem – to jest cel i radość powołania – jakże wspaniałego. A prawdziwym bólem jest ból Chrystusa w duszach i w świecie – i tęsknota za Nim”.
Ja jestem najważniejszy
Życie w mieście staje się dla Alicji pustynią. Tęskni za przyrodą i życiem na wsi, co nigdy się w jej życiu nie spełni. Czasami tylko dostaje prezenty z Nieba w postaci letnich podróży, wypadów do lasu, nad morze lub do sanatoriów. Alicja coraz mniej otrzymuje Słów od Pana i coraz bardziej milknie zewnętrznie. Ta właściwa aktywność ma teraz miejsce w jej duszy. To kontemplacja i miłość. To spotkanie Oblubieńca z oblubienicą. Czystość i cisza ofiarowywanego Jemu serca.
Alicja zapisuje coraz rzadziej Słowa Pana, ostatnia data w Słowie pouczenia to Niedziela 24 stycznia 2010 roku, jej pustelnicze życie staje się coraz głębsze i coraz bardziej proste. Żyje w delikatnym zjednoczeniu z Panem, już pozbawiona wielkich uniesień, przeżyć, doznań i emocji. Jest w niej ufność dziecka, radość, ciche otwarcie na nowe. Jest młoda duchem, choć jej ciało przysparza jej coraz więcej kłopotów.
Żyje w duchu ekspiacji, niezauważalnej, ukrytej przed światem ofiary. Prawie od początku swego nawrócenia pragnęła też dopełnienia swego oddania Bogu i ofiarowania swego życia – w postaci choroby nowotworowej. I tak się staje. W sierpniu 2010 roku Alicja dowiaduje się, że ma raka nerki. Lekarz mówi Jej wtedy wprost, że ma przed sobą dwa lata życia. Nie robi to na niej wrażenia. Nie martwi się tym. Od lat tęskni, by spotkać się z Panem twarzą w twarz. Z pogodą ducha, tak długo, jak jest to możliwe, wypełnia swoje powołanie i życiowe obowiązki.
Ostatni etap
7 grudnia 2011 roku przyjęto Alicję do Hospicjum św. Jana Ewangelisty w Szczecinie. Bardzo pragnęła przeżyć właśnie tam ostatnie dni swojego ziemskiego życia, gdyż chciała codziennie uczestniczyć w Eucharystii i nie być ciężarem dla najbliższych.
Alicja przeżywa swoje pierwsze głębokie nawrócenie, mając 52 lata. Nie jest już młoda. W symboliczny sposób Pan opasuje jej biodra i prowadzi jako Swego świadka poprzez kolejne etapy starzenia się i starości. A jednak ona dotyka przede wszystkim młodości, entuzjazmu i miłości Boga. I paradoksalnie w słabości starzejącego się ciała, różnych dolegliwości i chorób, a na końcu choroby nowotworowej, staje się Jego córką i oblubienicą, przemieniając się z wewnętrzną pasją i heroizmem na drodze dziecięctwa Bożego, zawierzenia i ufności w ukochane dziecko Boże. Pan Jezus w wybrany sposób dotyka ją Ogniem Swojej Miłości. Rozpala Płomień w jej duszy. A Alicja starsza pani, emerytowana nauczycielka, skromna, cicha, niczym szczególnym się niewyróżniająca, czasami nawet rozpływająca się w tle innych, zyskująca przy bliższym dopiero poznaniu, racjonalna, powściągliwa, na swój sposób pozbawiona naturalnego ciepła – podejmuje, pielęgnuje, roznieca, podtrzymuje i wciąż pragnie Jezusowego Ognia i Płomienia. Jest panną roztropną dbającą o lampę swej duszy, wciąż dolewającą oliwy do przygasającego knotka. Sama staje się Płomieniem. Żertwą całopalną w Spojrzeniu Jezusa, w Jego Ukrzyżowanej Miłości. Płomień trawi duszę Alicji ukrycie. Niektórzy dostrzegają to zaledwie w postaci delikatnego łagodnego uśmiechu na jej twarzy. Ale przecież Bóg przychodzi w cichym i łagodnym powiewie wiatru…
Na początku swojej duchowej przemiany i drogi, a na pewno we wcześniejszych latach życia, Alicja nie zawsze była lubiana. Nie potrafiła wyzbyć się niektórych zawodowo przejaskrawionych belferskich zachowań. Teresa Staśkiewicz miała z Alicją kilka utarczek słownych i przez lata zachowywała wobec niej dystans. Pozostawało w niej odczucie szorstkości z pierwszych rozmów. Odważyła się to przełamać podczas choroby Alicji. Podeszła do Alicji i wracały razem z kościoła do domu, pamięta rozmowę, wrażenie, że idą ze sobą, jak dwie kochające się siostry, i słowa Alicji o tym, że tęskni już do Pana. Umówiły się, że która pierwsza stanie przed Panem, wstawi się za drugą. W dniu śmierci Alicji – Teresa znalazła się ciężko chora w szpitalu. Leżała dwa tygodnie. Uważa, że Alicja wspomniała ją przed Bogiem, a Bóg podzielił się z nią łaską cierpienia, jako że szedł wtedy z nimi i słyszał całą tę rozmowę.
Otoczona troskliwą opieką personelu medycznego oraz modlitwą swojego brata, bratowej i licznych przyjaciół Alicja Lenczewska zmarła 5 stycznia 2012 roku o godzinie 19:42.
Uroczystości pogrzebowe odbyły się 12 stycznia 2012 roku. W Kościele Bożego Ciała w Szczecinie została odprawiona Msza św. i tego samego dnia ciało Alicji Lenczewskiej pochowano na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie.
Kochać Chrystusa trzeba w ludziach, bo On tam jest spragniony miłości
Od swojego nawrócenia Alicja Lenczewska stała się dla innych ludzi sercem i dłońmi Chrystusa, przekazując im Jego miłość i miłosierdzie. Jakże bardzo aktualne są jej słowa z listu do s. Teresy: „Kochać Chrystusa trzeba w ludziach, bo On tam jest spragniony miłości. Nie w abstrakcyjnych wyobrażeniach, lecz w konkretnych osobach, które znam i spotykam, zwłaszcza w tych, w których brak miłości. Na człowieka trzeba spoglądać nie z pozycji własnego egoizmu i roszczeń, lecz z pozycji Jezusa, który w nim jest, z nim się identyfikuje i cierpi, nie będąc kochanym lub nawet zauważonym. […] Największe zagrożenie dla Kościoła i siła niszcząca jego świętość tkwi w jego wnętrzu – w sercach ludzi, którzy zamiast być sercem i dłońmi Chrystusa, są Jego Ranami” (24.06.2009 r.).
ks. Mieczysław Piotrowski