Niedz. 1.02.1987, godz. 22
– Rośnie we mnie zadziwienie tym, co czynisz, i podziw do granic lęku – dla Twej potęgi i wielkości.
Podczas wieczornej Eucharystii Twoja Potęga wypełniała kościół, a ja byłam coraz mniejsza. Jak to się dzieje, że Ty mnie w ogóle dostrzegasz? Że ja mam odwagę szukać Cię wzrokiem i mówić do Ciebie?
† Dziecko Moje, przecież Ja cię kocham…
– I ukryty jesteś, żeby mnie nie spalić Twoją Miłością i nie zmiażdżyć Twoim ogromem. Jedynym moim pragnieniem jest spełniać Twoją wolę i czekać, kiedy zechcesz na mnie spojrzeć, Ty Pan i Bóg – Miłość nieskończona.
† Dziecko Moje, przecież Ja cię kocham i pochylony jestem nad tobą, i czule cię podnoszę… Czy tego nie czujesz?
– Czuję i nie mogę się nadziwić, jak to możliwe.
† Pójdź – dziw się i raduj… i nie lękaj dysproporcji.