Zamyślenia #31 /niedziela/

Jak nigdy wcześniej, bardzo czekałam na ten dzień – Niedziela Miłosierdzia Bożego. Chyba pierwszy raz, tak naprawdę uświadomiłam sobie, że w tym roku być może jestem na to gotowa. I wiedząc, że wciąż bardzo daleko mi do doskonałości, na jedną rzecz wyjątkowo zwróciłam uwagę. Brak przywiązania do jakiegokolwiek grzechu. Podczas spowiedzi świętej usłyszałam słowa kapłana, że otrzymam białą szatę, jak dziecko, które otrzymuje chrzest. I tak wyraźnie wybrzmiały mi słowa – kiedy na Eucharystii ksiądz wymieniał warunki uzyskania odpustu – właśnie szczególnie te, dotyczące braku przywiązania do czegokolwiek, co się Panu Jezusowi nie podoba. Czuję tak wielką radość, że to może być naprawdę ten czas, gdy dla mnie, takiej sobie mnie, otwiera się całe niebo, a ogrom Miłosierdzia wylewa się z niepohamowaną siłą. Siłą, która jednocześnie daje ukojenie, radość i lekkość. Dziś nawet nie zatrzymuję się nad istotą tej łaski, bo dla mnie to tak wielka tajemnica, że mój rozum tego nie ogarnia. Całkowite pomieszanie uczuć. Z tego wszystkiego to nie wiem już, czy stać grzecznie i pokornie ze spuszczoną głową, czy z radości skakać i biegać jak niesforne dziecko. Najważniejsze, aby tej szaty za chwilę znów nie ubrudzić…

+ Wiesz jaka jest droga służby?

– Służba z miłości dla Mnie,

– służba z miłości przy Mnie,

– milczenie i samotność z miłości,

– cierpienie z miłości (męczeństwo)

 Wszystko z miłości i ofiarowane za braci – z miłości we Mnie i z miłości do braci, z którymi jesteś jedno.

 

Słowo Pouczenia, 325