Zamyślenia #32

Gdy wczoraj na spotkaniu ksiądz powiedział, że radość to nie głupkowaty uśmiech tylko życie w bliskości i wolności Boga mimo bólu i cierpień, pomyślałam chyba pierwszy raz, że on może mieć rację. Że chyba rozumiem o co mu chodzi. Po raz pierwszy taka myśl pojawiła się u mnie kilka miesięcy temu, gdy pomimo zmartwień i bólu czułam coś takiego dziwnego. Właśnie jakby taką radość w sercu. Zwróciłam na to uwagę, bo to było dalece odbiegające od normy. W szczególności od mojej normy. Dziś rozumiem, co ksiądz miał na myśli, bo sama zaczęłam tego doświadczać. Radość gdzieś tam w środku, pomimo bólu czy fizycznego, czy bólu w myślach, w sercu, w odczuciach. Radość, ale też świadomość, że wtedy też pojawia się takie jakby… skupienie, skoncentrowanie się – ale nie wiem dokładnie na czym, jeszcze nie umiem tego nazwać, nie potrafię ubrać w słowa.

+ Gdy jesteś obolała, chciałbym cię widzieć radosną i uśmiechniętą. Droga do świętości jest utkana cierpieniami. Musisz znieść jeszcze niejedno, jeśli nią chcesz iść. Trzeba znosić cierpienie spokojnie, z zupełnym zawierzeniem Mojemu miłosierdziu. Bądź pełna nadziei i ciesz się radością jaka cię czeka przy Mnie. Czas przeminie, a z nim wszystko co bolesne. Potem będę tylko ja i tylko radość, jakiej sobie nie wyobrażasz. Ufaj!

Świadectwo, 95