Każdy dzień ostatniego tygodnia utulał mnie, ukajał i dawał radość. Zawsze przyjeżdżałam tu z jakąś intencją, z konkretną prośbą. Tym razem było inaczej. Już w pierwszy dzień powróciły wspomnienia odwiedzin mojej mamy, która zmarła nagle półtora roku temu. Kiedy ją odwiedzałam, zawsze wszystko było w biegu, szybko, cały czas na nogach. Przypomniały mi się jej słowa – gdzie ty znowu lecisz? Usiądź, posiedź ze mną trochę, poopowiadaj… Nigdy nie posiedzisz, gdzie ciebie wiecznie nosi? Moja mama w trakcie tych odwiedzin przychodziła do mnie rano i przynosiła świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy – stawiała go przy łóżku. Robiła najlepsze tiramisu na świecie i zawsze bardzo starała się mi dogodzić. I to wszystko przyszło we wspomnieniach już pierwszego dnia pod niebieskim Krzyżem. I wtedy tak od serca powiedziałam – Maryjo, moja Mamusiu, przyjechałam do Ciebie i tym razem będzie inaczej. Chcę przy Tobie odpocząć, chcę przy Tobie posiedzieć, pobyć, nie będę nigdzie się śpieszyć, nie będę uciekać jak zawsze. Ja usiądę i pozwolę abyś mnie przytuliła, będę obok, poopowiadam Ci trochę, a tym razem to Ty wyciśniesz mi rano sok pomarańczowy i zrobisz najlepsze tiramisu. Mam tylko Ciebie…
I tak było. To był niezwykły czas z Nią, przy Mamie, w jej cierpliwości, zasłuchaniu, w jej zapachu…
– Boję się, że to co piszę jest urojeniem mojej wyobraźni.
+ Gdzież jest twoja wiara?
– Proszę o twoje słowo z Pisma, o słowo Twej Prawdy.
Hi 29,2
Kto dawne szczęście mi wróci, czas kiedy Bóg mnie osłaniał, gdy świecił mi lampą nad głową?
Świadectwo, 186