Zamyślenia #50

Bardzo fajnie wszystko się układa – jaka we mnie radość, że z każdym dniem podbiegam bliżej Pana Jezusa. No przecież to takie proste. Skąd te problemy u innych? Skąd ten trud? Dlaczego tyle niezrozumienia? I nagle szok… padłam jak długa… Nie jestem w stanie opisać tego co czuję. I kiedy jestem taka wyłożona, tkwiąc na tej zimnej podłodze, jestem tylko w stanie przypomnieć sobie te słowa, że kiedy stoisz, uważaj abyś nie upadł. I że Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. I że muszę wstać i uświadomić sobie, że do ideału to przede mną daleka droga, a tak naprawdę nie ma dla mnie takiego pojęcia jak „ideał”. Co w takiej sytuacji zrobiłby mój malutki synek? Spróbowałam w myślach wejść w rolę takiego dziecka. Przybiegam więc do Ciebie Panie Jezu, wyciągam ręce, płaczę, z nosa lecą gluty, twarz cała umorusana, zanoszę się płaczem wręcz nie mogąc złapać oddechu, bo taka to dla mnie wielka tragedia się stała… A Pan Jezus przytula, uśmiecha się, dmucha na rozbite kolano i zdejmując z wysoka, z rąk, stawia na ziemię mówiąc: już okej, biegnij, nic się nie stało… Dokładnie tak zawsze było, gdy mój malutki synek przybiegał z takim płaczem – i nagle cisza, jakby go ktoś wyłączył. Nie raz zastanawiałam się, czy on faktycznie naprawdę płakał. I śmiałam się, bo dla niego to była tragedia, a dla mnie mamy, błahostka. Ileż to było takich sytuacji…? Chyba dużym sukcesem jest ta świadomość, że nie jestem i nawet nie muszę być idealna, że nawet gdy się staram, mogę rozbić kolano, i mam wtedy wiedzieć do kogo pobiec z płaczem, aby wytrzeć nos – nie w swój rękaw. W Jego.

– Skazani jesteśmy, Panie, na udrękę ciągłego wyboru i popełniania błędów, bo jesteśmy słabi i ułomni śladem grzechu pierworodnego. I nigdy nie będziemy tu całkiem czyści. I trzeba za sobą ciągnąć tę smugę grzechu i błędów w wyborze. I to jest udręką każdego dnia.

 + Lepiej będzie, jeśli spojrzysz na tą samą sytuację od strony pozytywnej: Otrzymaliście szansę wyboru dobra i pójścia za Moją miłością. I każdy wasz dobry wybór – a jeszcze bardziej wołanie o Moją pomoc i oddane się Mojej opiece – jest możliwością okazania Mi miłości i w niej jednoczenia się ze Mną. Żadne stworzenie poza człowiekiem nie otrzymało łaski dobrowolnego wybierania Mojej miłości i dobrowolnego oddawania Mi siebie mimo niepełnego poznania Prawdy.

Twoje upadki i błędy nie powinny być dla ciebie udręką. Jeśli wyzbędziesz się do końca miłości własnej, wtedy twoja słabość będzie motywem radości małego dziecka w ramionach kochającego Ojca. Bo właśnie dlatego, że jest słabe, Ojciec niesie je i tuli do Swego Serca. A gdy upadnie, czule się nad nim pochyla, by podnieść i Swoją miłością wynagrodzić ból.

Większa powinna być twoja radość z nieustannych powrotów niż ból oddalania się, niechcianego przecież. Za każdym razem wychodzę naprzeciw i wydaję ucztę na twoje przyjęcie i obdarowuję cię szczodrze. Dlaczego nie cieszysz się tym? Nie ubolewaj nad swoją niedoskonałością, ale raduj się Moją wieczną i ogromną miłością, jaką ci daję teraz i jakiej nigdy nie utracisz, nawet gdybyś bardzo zraniła Moje kochające cię Serce.

 

Świadectwo, 685