Zaparzyłam dobrą herbatę z malinowym sokiem. Zrobiło się dosyć późno, ale rozmowa była bardzo ciekawa. I usłyszałam, że pewien kapłan na konferencji powiedział takie słowa: ludzie widząc ból, nieszczęścia, niewinnych i skrzywdzonych ludzi, szczególnie bezbronnych, pytają: gdzie wtedy był Pan Bóg? A On był na Krzyżu. Tak… słyszałam już kiedyś to zdanie, ale ponownie zabrakło mi dalszej części. Co to oznacza, że był wtedy na Krzyżu? Nie jestem pewna czy dobrze to rozumiem – każdy urywa w tym miejscu. I ponownie do głowy przychodzi mi myśl, że człowiek będący ofiarą jest niewinny, ale jest to konsekwencją złego wyboru, złej decyzji jego oprawcy. Mamy wolną wolę, każdy sam podejmuje decyzje. Chodzi jednak o to, aby żyć w taki sposób, by słyszeć w swoim sercu jakie to mają być decyzje. Czym bliżej Pana, tym sumienie bardziej podpowiada. W przypadku oprawcy i ofiary przecież i jeden i drugi jest dzieckiem Boga. Nad jednym więc i nad drugim tak samo Pan Bóg płacze, bo przecież obu tak samo kocha. I właśnie ta miłość to dla mnie zrozumienie tego niedokończonego zdania. Krzyż to miłość. Każdy napotkany Krzyż – czy to przydrożny, czy na ścianie, czy w Kościele – to dla mnie wielki napis „miłość”. Tu patrzę – miłość, tam patrzę – miłość, tam przejeżdżam i patrzę – miłość. Krzyż to znak, który przypomina, że w tym całym moim życiu chodzi tylko i wyłącznie o miłość. I to jest właśnie sens mojego życia. Pod to mam układać wszystkie swoje decyzje. Dzięki temu wiem po co jestem na tym świecie, wiem co mam robić, widzę sens mojego istnienia, mojego życia, choć może nie raz było tak bardzo pokręcone. Liczy się tylko miłość. I to jest cudowna wiadomość. Chcę patrzeć na Krzyż, bo przypomina mi o miłości. Chcę mieć jak najwięcej takich przypomnień, potrzebuję tego. Na każdym kroku niech widzę miłość, miłość, miłość.
+ Zapisz, co dzieje się w twoim sercu.
– Jest wołanie do Ciebie, Boże mój. Ogromnym wołaniem i tęsknotą, i pragnieniem. Ale jest też radością, bo jesteś, bo należę do Ciebie. I znam Twoją miłość i Twoją czułość, i potęgę.
Świadectwo, 395