Zamyślenia #55

Góra Karmel – miejsce, gdzie Eliasz składał ofiarę i pokazał, że jest tylko jeden Bóg, i nawet kamienie się nie spaliły. Góra niezwykła w swym położeniu geograficznym, ale również w swym klimacie. W tamtych czasach, gdy ziemia narodu izraelskiego była w dużej części pustynna, na górze Karmel, kiedy przychodził deszcz, już po paru dniach widoczny był jakby wybuch nowego życia. W ziemi, w której zanurzone były tysiące nasionek, zaczynało się życie i wystarczyło tylko trochę wody. Ta woda to przecież symbol łaski, to pomoc dla nas, to prawdziwy Bóg, który i w nas powoduje to kiełkowanie, ten wybuch radości i miłości. To namiastka tego, że na ziemi również może być kawałek raju. Czy aby na pewno? Tak – jeśli modlę się słowami danymi przez Pana Jezusa „bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi” – czyli to oznacza, że jest to możliwe. W niebie jest raj – to wiadomo, bo tam jest Królestwo mojego Boga, bo tam wszystko jest zgodnie z Jego wolą. Czyli, jeśli na ziemi wszystko będzie zgodne z Jego wolą, to również będzie taki ziemski raj. No tak czy nie? To nie żadne odpalone myślenie, dokładnie tak jest. Nasuwa się więc kolejne pytanie, pcha się niemalże do głowy. Jaka ma być ta wola? Co oznacza? Jak dla mnie całkiem proste rzeczy, które nas otaczają. To, że wracam do pracy po długim zwolnieniu lekarskim, bo to mój obowiązek i należy pracować i dobrze pracować, to że pójdę do Greka po kawę i uśmiechając się porozmawiam tam z ludźmi przez chwilę, to że bardzo i z wielką cierpliwością będę słuchać moich przełożonych – bo przez nich też mówi do mnie Pan Jezus. To, że będę się ćwiczyć w pokorze i nie pokłócę się z nikim, nie nagadam im tak, żeby w buty poszło, to że przygotuję obiad dla męża, to, że nie zechcę zostawić go na środku autostrady, gdy jesteśmy razem zamknięci na czterech metrach kwadratowych w aucie, a poglądy nasze często są tak odmienne jak Mars i Wenus. To jest moje uświęcanie się, to jest pójście zgodnie z wolą Bożą, za Nim, Jego śladami – bo wiem jaki On jest. A jeśli zapominam to zapala mi się czerwone światło. Dziewczyno, kiedy ostatni raz otworzyłaś Pismo Święte? Jak więc masz znać Jego wolę? No pomyśl tylko, pomyśl… i myślę, myślę, myślę. Byle też nie za długo, bo w prostocie wszystko wychodzi najlepiej. Bez zbędnych analiz, bez rozdzielania włosa na czworo. Powiedziane – wykonane. Proste.

– Czego oczekujesz ode mnie umiłowany mój?

+ Miłości. Ona zrodzi wszystko. Wtedy spełnianie Mojej woli nie będzie obowiązkiem, ale radosnym pragnieniem. Wtedy z bijącym sercem będziesz wyczekiwać na spełnienie Mych życzeń.

Świadectwo, 441